czwartek, 30 października 2014

Piotr Lemańczyk Quartet - North, Poznań, Blue Note, 29.10.2014





Kto uważa, że tegoroczny album najnowszej formacji basisty - Piotr Lemańczyk Quartet - North, to rzecz nie tylko wyjątkowo świeża i zaskakująca, ale również niezwykle piękna, zapraszająca wyobraźnię uważnego słuchacza do prawdziwie kosmicznej podróży w nieznane, pełne magii krainy...? Zapewne każdy, kto zdążył się już z nim zapoznać... Zaskoczeniem więc może być fakt, że koncert zespołu jest jeszcze nieporównywalnie bardziej widowiskowy i działający na wyobraźnię, niż płyta! Da się..? - Oczywiście, jeśli za kontrabasem stanie niezastąpiony Piotr Lemańczyk, przywożąc z sobą mnóstwo energii i nowości, w postaci młodszych kolegów, zdobywających w ostatnich miesiącach tak wiele nagród i wyróżnień, że łatwo się pogubić. Ale nie tylko. Jako osoba śledząca z ogromnym zainteresowaniem poczynania Piotra, z ogromną niecierpliwością wyczekiwałam usłyszenia jego cudownego kontrabasu wspartego pracą zupełnie nowego, pięknego wzmacniacza, od którego naprawdę ciężko było oderwać wzrok... I doczekałam się, uwiedziona zupełnie mocą i magią tych nieziemskich dźwięków, przetaczających się wieczorową porą przez jakże klimatyczny poznański klub Blue Note.

Piotr Lemańczyk znany jest z dbałości nie tylko o perfekcyjny przekaz muzyczny, lecz także - co, niestety, coraz rzadsze pośród muzyków - o wizualną estetykę przekazu. Tak było również tego wieczoru, kiedy zgromadzona w klubie "Lemańczykowa publiczność" (każdorazowo, udając się na koncert Piotra - obojętnie w jakiej formacji - spotykam sporo znajomych twarzy, nie potrafiących - jak ja - odpuścić żadnego z jego koncertów. Co nie oznacza, że nie pojawiają się również stale nowe...) miała okazję po raz pierwszy usłyszeć Piotra w składzie z młodszymi od siebie kolegami. Już samo wejście zespołu na scenę było niezwykle widowiskowe, gdy w narastającym blasku reflektorów lider przystanął z boku, przy scenie, wpuszczając na nią najpierw młodszą część formacji, jaką tworzą: Szymon Łukowski (saksofon tenorowy i sopranowy oraz klarnet basowy), Emil Miszk (trąbka) oraz Sławek Koryzno (perkusja). Po lewej stronie sceny ulokowała się sekcja dęta, po prawej - perkusja, miejsce lidera znajdowało się natomiast w samym centrum sceny.

Koncert podzielony był na dwie części, podczas których Quartet North zagrał materiał z świeżo wypuszczonej na rynek płyty "Baltic Dance". Podczas tej ponad dwugodzinnej uczty dla zmysłów, Panowie oddawali się sztuce w pełnym zapamiętaniu, dając z siebie 200 % energii i talentu. Choć obeznana jestem z materiałem w stopniu chyba najwyższym z możliwych, nie brakło tu wielu momentów zaskoczenia, dzięki którym można było poczuć się niczym nastolatka zakochująca się właśnie od pierwszego wejrzenia. Piotr Lemańczyk, tak silnie zawsze akcentujący swoją wspaniałą obecność na scenie, tym razem - jak na mistrzowskiego lidera przystało - starał się "stanąć z boku", pozostawiając mnóstwo przestrzeni młodszym kolegom. I choć ci młodsi, utalentowani niezwykle koledzy, z mocą wręcz niebywałą przyciągali uwagę zasłuchanego odbiorcy, to jednak - nawet nie wiadomo jak bardzo próbujący ukryć się skromnie w cieniu kontrabas Piotra i tak czynił swoje. Lemańczyk w cudowny sposób odgrywał rolę mistrza ceremonii, który z ogromnym wdziękiem i oddaniem porywa do tańca kolejno wszystkich ważnych uczestników: z tym samym wdziękiem potrafił rozhuśtać perkusję pod pałeczkami energicznego, fantastycznego Sławka Koryzno, jak i wejść w unisonowy taniec z sekcją dętą, przekomarzając się z nią chwilami. Porywające solówki Sławka przyprawiały niejednokrotnie o szybsze bicie serca, to samo jednak czyniła lewa strona sceny. Szymon Łukowski, znakomity saksofonista i klarnecista, mający na koncie już pierwszą swoją autorską płytę, cudownie wręcz potrafił porwać słuchaczy w świat marzeń, czarując swoimi magicznymi instrumentami. Czy był to pięknie brzmiący w jego rękach saksofon, czy ciemny, piękny, chrapliwy klarnet basowy - gdy tylko rozpoczynała się solówka Szymona, publiczność milkła, zamykając oczy, zasłuchana, pozwalając, by magiczny świat począł rozkwitać pod ich powiekami. Nieprawdopodobne rzeczy wyczyniał również trębacz składu - Emil Miszk, potrafiący czarować rozległą paletą barw wydobywanych ze swojego instrumentu, budując publiczności świat, w którym tak bardzo pragnie się pozostać na zawsze...

Mistrzem wieczoru był jednak - jak łatwo się domyślić - obchodzący najbliższej wiosny dwudziestą rocznicę pojawienia się (z wielkim hukiem!) na scenie muzycznej kontrabasista, kompozytor i aranżer - niezrównany Piotr Lemańczyk. Nieważne, jak głośno grałaby akurat sekcja dęta, jakie szaleństwa odstawiałaby perkusja... - gdy tylko pojawiły się pierwsze, delikatne dźwięki kontrabasu, tuż przed skokiem w niezgłębione światy tajemnic i marzeń, szepnęłam jeszcze do Męża: "To jest Leman!". Bo taka jest prawda - dźwięki, które potrafi on wyczarować z ciężkiego, pięknego drewnianego kontrabasu rodem z Neapolu, są nieporównywalne do żadnych innych, rozpoznawalne w środku nocy, podczas wyrwania z najgłębszego snu. Magia i czar, podczas których ciężko się zdecydować, czy tkwić po uszy w świecie marzeń płynącym lekko pod przymkniętymi oczyma, czy otworzyć szeroko ich kurtyny, aby nie stracić wizualnej strony tego spektaklu. Jeżeli o mnie chodzi, są pewne charakterystyczne ruchy u kontrabasisty, które już nauczyłam się rozpoznawać wiedząc, co zaraz po nich nastąpi... I tak na przykład całkowicie nie do opanowania są dla mnie obezwładniające mnie nagle dreszcze, gdy tylko widzę, kiedy Piotr schyla się, zbliżając do siebie ręce na strunach kontrabasu, lub gdy szykuje się do obrócenia instrumentu wokół własnej osi, zupełnie oddany muzyce, która spod jego palców wypływa.

Wracając jednak w lekkim choć stopniu na ziemię, by choć troszeczkę przybliżyć grany przez Panów materiał tym, co nie znają płyty "Baltic Dance", powiem, że była to niesamowicie dynamiczna, pełna energii i mocy niezwykłej muzyka pełna cudownych wręcz improwizacji, osadzona w nowoczesnych barwach. I choć na płycie w kilku utworach obok kwartetu Piotra występuje również wspaniały kwartet smyczkowy (Neo Quartet), podczas koncertu Panowie doskonale poradzili sobie w czwórkę, nie dając odczuć nawet najbardziej obeznanym z płytowym materiałem utworów uszom jakichkolwiek niedostatków. Wręcz przeciwnie. Zakochana w płycie, uważam, że wczorajszy koncert wypadł od niej jeszcze o niebo lepiej!
    

Najbliższe plany koncertowe formacji Piotr Lemańczyk Quartet - North:

30.10.2014 - Łódź,

01.11.2014 - Bydgoszcz Jazz Festival,

02.11.2014 - Bytów,

03.11.2014 - Kościerzyna.

Zawsze aktualne informacje na temat koncertów - i nie tylko - podejrzeć można na stronie internetowej Artysty: http://piotrlemanczyk.com/

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz