piątek, 22 listopada 2013

Wacław Zimpel, Tim Daisy: "Four Walls" (Multikulti, 2008)





Płytę „Four Walls” wypełnia siedem kompozycji. Pięć – autorstwa Tima Daisy i Wacława Zimpla, jedna – Wacława i jedna całego zespołu, czyli Wacława Zimpla, Tima Daisy, Dave'a Rempisa i Maka Tokara. Dwóch ostatnich Muzyków słyszymy jedynie w utworze piątym („Chorale”) i szóstym („Basement for Joy”). W pozostałych pięciu słyszymy jedynie Wacława na klarnetach i Tima na perkusji i perkusjonaliach. Wydawać by się mogło, że to dość skromne instrumentarium, aby zamienić przestrzeń wokół słuchacza. Nic jednak bardziej mylnego. Utwory stają się dzięki temu bardziej intymne, kameralne, jakby zupełnie obnażone z wszystkich zbędnych „szat” kryjących piękno.
„Wood and Wire” jest jakby nieśmiałym krążeniem wokół słuchacza, intrygującym i zapraszającym do wspólnej przestrzeni. Zaczepny, radosny, beztroski klarnet prowadzi nas w tą przestrzeń tworzą lekką, swobodną, wspaniałą perkusją. I kiedy już dajemy się w nią porwać, rozpoczyna się utwór drugi - „Red Door”. Wirujący, pełen energii i radości, aż do momentu, kiedy perkusja zaczyna sprowadzać nastrój grozy, a basowy klarnet zdaje się przygotowywać nas na coś ważnego, strasznego. Muzyka płynąca z instrumentów daje jednak nadzieję, prowadzi nas za rękę przez przeszkody ku lepszemu światu. Smutne, lecz niezwykle piękne dźwięki klarnetu prowadzą nas w tym pięknym, ciemnym i groźnym świecie perkusji. Wchodzimy przez te „czerwone drzwi” do „czterech ścian” - przepięknie rozpoczynającego się utworu „Four Walls”. Nie mogę się powstrzymać przed przewijaniem płyty tak, aby kilkakrotnie słyszeć ten piękny, kruchy, niezwykle kojący dźwięk klarnetu na początku utworu, zza którego wyłania się następnie groźna perkusja. 
 Od pierwszych dźwięków płyty obrazowo postrzegam dźwięki klarnetu jako pięknego, kolorowego, ciekawskiego, pełnego radości dobrego ptaszka, poruszającego się w ciemnym, groźnym lecz przepięknym świecie perkusji. I ten właśnie ptaszek rozpościera swoje skrzydła, byśmy mogli chwycić go i polecieć wraz z nim poznawać ten świat, w którym ukryte jest całe piękno i sens życia. W rozimprowizowanym utworze „Ladder Song” wzlatujemy wreszcie wysoko w górę, zostawiając w dole wszystko, co nam ciąży. Czuć lekkość, radość, niekończącą się grę pięknych, kolorowych światełek. Przygotowani w pełni do rytuału oczyszczenia wchodzimy, przyciągani klarnetem niczym magnesem, do utworu piątego - „Chorale”, który skomponował Wacław Zimpel. Tutaj panuje absolutna magia, czystość i piękno oraz spełnienie. Przepiękny, wspaniały utwór, odrzucający od razu z wnętrza człowieka wszystko, co złe. Można by powiedzieć, że jest on punktem kulminacyjnym płyty, do którego odpowiednio doprowadziły nas cztery poprzednie kompozycje. Napięcie powoli opada, zostaje niewysłowiona radość, przepełniająca serce po brzegi – taki jest właśnie utwór numer 6, czyli „Basement of Joy”. W drugiej części utworu nastrój wycisza się nagle, poważnieje, przemawia przez niego nawet jakiś rodzaj smutku, który szybko jednak zostaje przezwyciężony i znów chce się żyć, cieszyć, tańczyć i skakać z radości!
 Na koniec Muzycy odprowadzają słuchacza do codzienności, lecz już zmienionej, piękniejszej, tą samą drogą, jaką prowadzili go na początku płyty, czyli utworem „Wood and Wire”.
„Four Walls” to bardzo kameralna, intymna, bliska sercu płyta, mająca jeden bardzo ważny wspólny mianownik z wszystkimi innymi płytami Wacława Zimpla – odmienia ona nasz świat wewnętrzny, napełniając światłem i dając siły i radość życia oraz ucząc czerpania z niego całymi garściami.

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz