środa, 5 marca 2014

Kuba Stankiewicz - Spaces (KSQ, 2012)





Niesamowitym wydaje się fakt, iż przepiękną, klimatyczną płytę "Spaces" zdołano nagrać dokładnie w ... dwa dni! A miało to miejsce w lubrzańskim Recpublica Studios w dniach 23-24 kwietnia 2012 roku. Niezrównany skład kwartetu Kuby Stankiewicza, któremu udało się tego dokonać, to (uwaga, będą same mocne nazwiska!!!): Kuba Stankiewicz - fortepian, Maciej Sikała - saksofon tenorowy i sopranowy, Wojciech Pulcyn - kontrabas oraz Sebastian Frankiewicz - perkusja. Tak się składa, że cały ten cudowny kwartet, wzbogacony jeszcze o wokal Kevina Mahogany'ego miałam wspaniałą możliwość usłyszeć na żywo w poznańskim klubie Blue Note podczas występu tych niezwykłych Panów w ramach cyklu "Jazz Top w Blue Note" dnia 13 grudnia 2013 roku, o którym wspominałam na łamach Babskiego Ucha. Och, żeby ten koncert można było powtórzyć teraz, po zapoznaniu się z tym cudnym albumem...

Nie odbiegajmy jednak od tematu. Płyta "Spaces" zawiera dziewięć cudnych kompozycji lidera grupy, Kuby Stankiewicza. Są to: "Spadek", "Apokryf Part I", "Split Point", "Twitter Song", "Winter Song", "More Than Revenge", "Apokryf Part II", "November Sun" oraz zamykający płytę "Braveheart". Piękną okładkę, hipnotyzującą i wciągającą słuchacza do wnętrza albumu zaprojektował Grzegorz Twaróg (plantacjastudio.pl).

I na tym kończymy wprowadzenie do płyty, odkładamy wszystko, co trzyma nas twardo przy ziemi i wyruszamy w cudną podróż do wnętrza najwspanialszej Muzyki, jaka może powstać z mieszanki marzeń, piękna oraz połączenia w jedną tkankę czterech pięknych, niezależnych komórek...

Płytę otwiera utwór "Spadek" i od razu zachwyca i jednocześnie zdumiewa fakt, jak tak silny, mocny kwartet potrafi - nie tracąc ani krzty zawartego w nim piękna - stworzyć Muzykę tak silną, lecz kameralną zarazem; jak potężny saksofon, silny fortepian, pełen mocy kontrabas i energiczna perkusja potrafią skierować jaskrawy strumień cudnych, mocnych dźwięków tak, by poruszał on najdelikatniejsze struny w słuchaczu, tworząc intymny nastrój zauroczenia pięknem. Kołyszącą delikatnie melodię wygrywa przepiękny saksofon naszego mistrza tego instrumentu, podczas gdy głęboki, kojący, a jednocześnie wprowadzający pewien element niepokoju fortepian lidera buduje przestrzeń, w której Muzycy rozwijają swoje skrzydła. Podczas zmiany solisty, gdy cichnie saksofon Macieja a na pierwszy plan wysuwa się Kuba Stankiewicz, cudne, emocjonujące dźwięki wypływające spod jego palców podkolorowuje ciepłymi barwami piękny kontrabas Wojciecha przy wspaniałym tle rysowanym piękną ręką Artysty - Sebastiana Frankiewicza - zasiadającego przy perkusji. W łagodniejszym jeszcze tonie, lecz budzącym wszystkie głęboko skrywane przed całym światem emocje słuchacza, toczy się utwór "Apokryf Part I". Saksofon Macieja na wskroś przenika zasłuchanego całym sobą odbiorcę, który - nie wiadomo kiedy - ze świata zewnętrznego przenosi się nagle w piękny świat tworzony przez kwartet, stając w jego centrum i czerpiąc z niego wszystko, co najdoskonalsze. Przejście śpiewającego cudnie na pierwszym planie saksofonu Macieja w przepiękne dźwięki fortepianu Kuby zaznacza perkusista składu, stając się na tych kilka sekund jakby szamanem, czarującym i tworzącym nową rzeczywistość. Pięknej balladzie niezwykłego ciepła i poczucia bezpieczeństwa nadaje przepiękny, silny kontrabas Wojtka. 

"Split Point" porywa słuchacza w znacznie szybsze, żywsze tempo, nakazując pełen radości kolorowy taniec, w którym mieszają się barwy wszystkich instrumentów, z których powstają różnobarwne obłoki obsypujące słuchacza pięknym, ciepłym wiosennym deszczem. Galopująca perkusja, śpiewający saksofon, roztańczony fortepian lidera oraz kroczący tanecznym krokiem kontrabas przeplatają się na scenie otaczając nas z każdej strony i wywołując niesamowity zachwyt nad nadmiarem wszechobecnego piękna.

W balladowy nastrój Panowie porywają nas z powrotem w najcudowniejszym jak dla mnie utworze na płycie - "Twitter Song". Niesamowicie fantastyczna, przepiękna, sześciominutowa kompozycja Kuby Stankiewicza jest zbiorem wszystkiego, co można by sobie wymarzyć w najpiękniejszej Muzyce. Tu, mimo silnego głosu cudnego saksofonu Macieja Sikały czy przepięknych, poruszających serce dźwięków fortepianu lidera, najważniejszym instrumentem, będącym spoiwem dla całości, wyznaczającym balladowy nurt, dającym niespotykane ciepło i wywołującym przyjemne dreszcze na ciele jest kontrabas Wojciecha Pulcyna. Kontrabas, który - choć stroniący od agresji, swoją delikatnością wspartą niesamowitym pięknem instrumentu budzącego się do życia w rękach zespolonego z nim mistrza, od samego początku utworu zaznacza swoją obecność, a w trzeciej minucie cudnie silnymi, kojącymi dźwiękami, pieści uszy słuchacza podczas przepięknego solowego występu. Tu aż się prosi o podjęcie próby określenia niezwykle charakterystycznej, lecz tak dla mnie - póki co - trudnej do określenia gry Wojtka Pulcyna, który - choć nie wychodzi agresywnie na pierwszy plan, zwracając na siebie uwagę nawet mało wsłuchanego odbiorcy, to jednak - stojąc "na uboczu" i grając "prawdziwego siebie" rozkochuje w tych dźwiękach każdego, kto odda się w pełni muzyce, dając się muskać temu delikatnemu pięknu płynącemu z powoływanego do życia Kontrabasu, w którego Muzyk wlewa całego siebie, zlepiając się z instrumentem w piękną całość.

Tu pora wspomnieć też o Macieju Sikale, którego zazwyczaj wolę przy saksofonie tenorowym niż sopranowym, jednakże kameralny nastrój płyty "Spaces" oraz obecność cudnego fortepianu lidera jak najbardziej przekonuje mnie do chyba częściej stosowanego tu przez Muzyka sopranu.

Kolejną cudną balladą jest rozgrzewająca tak duszę jak i ciało "Winter Song", również przystrojona w piękną solówkę Wojtka Pulcyna. Fantastyczna wisienka na torcie! Do tego zachrypnięty męsko tenor Macieja Sikały, "skradający się", budujący nastrój fortepian Kuby Stankiewicza i szeleszczące talerze rozbrykanej perkusji Sebastiana... Cudo! Utwór kończy Maciej Sikała, wygrywając jego przepiękny temat przy blasku perkusji, tak, by po chwili rozpocząć znacznie żywszą, lecz równie wspaniałą kompozycję Kuby - "More Than Revenge". Nic, tylko zamknąć oczy i dać się porwać kolorowemu nurtowi cudnych dźwięków, wyznaczanemu płynnie przez Saksofonistę.

Liryczny, poetycki wręcz charakter płyty, objawia się jeszcze bardziej w pełnej romantyzmu kołysance pod tytułem "Apokryf Part II", siódmej kompozycji na albumie, płynącej klasycznym wręcz pięknem fortepianowych dźwięków Kuby, do których dołącza po chwili tęskna nuta saksofonu Macieja, by ukołysać słuchacza wraz z szeleszczącą delikatnie perkusją oraz ciepłym, bezpiecznym, silnym kontrabasem. Żywsze tempo, a co za tym idzie -  kolejna okazja do tanecznych podskoków ukrytego głęboko w naszej duszy, wolnego i radosnego dziecka, pojawia się w utworze "November Sun", w którym to nawet stateczny, silny i ciężki kontrabas zdaje się dostawać skrzydeł i fruwać radośnie i lekko pełnymi barwami. A głównymi "sprawcami zamieszania" są: zasiadający za fortepianem - Kuba Stankiewicz oraz Saksofonista - Maciej Sikała! To oni pompują w nasze uszy melodię, która robi wszystko, aby pozostać tam na zawsze, popychana z ogromną energią przez perkusję pod pałeczkami Sebastiana Frankiewicza!

Tak dobiegamy, niestety, do ostatniego już utworu na płycie, jakim jest "Braveheart". W kompozycji tej Kontrabasista sięga po smyczek, wywołując u słuchacza przyjemne dreszcze rozchodzące się w rytmie tej cudnej, pełnej klasycznego piękna melodii. Co zaskakujące - jako miłośniczka kontrabasu, nie jestem zwolenniczką gry techniką "arco" (no, chyba że jest to Renaud Garcia Fons ;)), Wojciech Pulcyn okazuje się jednak być Prawdziwym Czarodziejem, rzucającym słuchacza na kolana, kiedy tylko w jego dłoniach pojawia się smyczek (!). Co tu dużo mówić - jakkolwiek by się przykładać do napisania czegoś, co przybliży osobom nieznającym tego albumu jego zawartość, i tak nijak się to ma do przytłaczającego wręcz piękna, zamkniętego na srebrnym krążku, uwalniającego się w oparach magii po umieszczeniu go w odtwarzaczu.

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz