piątek, 5 grudnia 2014

Charlie Haden Quartet West: The Art of the Song (Verve, 1999)




To, czym się otaczamy, czyni nas tym, kim jesteśmy. I tak powoli układając sobie w głowie całe to piękno muzycznego świata, zaczynam coraz częściej dostrzegać, że poza doskonale nagranymi albumami świetnych muzyków, z kolejnym fantastycznym pomysłem - lub brnięciem w poprzedni, dobrze przyjęty przez odbiorców materiał - istnieją też takie, które potrafią wywrócić życie do góry nogami, czyniąc prawdziwe spustoszenie w uporządkowanej dotąd kolekcji, z miejsca plasując się na pierwsze miejsce, na sam szczyt "muzycznego ołtarza". Są to prawdziwie mistrzowskie dzieła, rzucające wprost na kolana w pokorze ogromnej dla sztuki powstałej z najdoskonalszych pobudek. Z potrzeby serca, ducha i ... z podrywającej się wiecznie do lotu, nieujarzmionej wyobraźni twórczej. Jednym z takich bezsprzecznych muzycznych skarbów, który należy "trzymać pod poduszką" jest właśnie "The Art of the Song" kwartetu Charliego Hadena. Prawdziwe mistrzostwo, kunszt nieopisany, - dar serca zwany nieśmiertelnością, jaki kontrabasista sprawił trzynastu zawartym na płycie utworom. 

W nagraniach udział wzięli: Quartet West (Charlie Haden - kontrabas, wokal w utworze numer 13, Alan Broadbent - fortepian, Ernie Watts - saksofon tenorowy oraz Larance Marable - perkusja), Shirley Horn - wokal w utworach numer: 1, 4, 7 i 10, Bill Henderson - wokal w utworach: 2, 5, 8, 11 oraz orkiestra kameralna pod batutą Murray'a Adlera


Spis utworów: 1. "Lonely Town", 2. "Why Did I Choose You", 3. "Moment musical opus 16 n°3 in B minor", 4. "In Love In Vain", 5. "Ruth's Waltz", 6. "Scenes From A silver Screen", 7. "I'm Gonna Laugh You Right Out Of My Life", 8. "You My Love", 9. "Prélude en la mineur", 10. "The Folks Who Live On The Hill", 11. "Easy On The Heart", 12. "Theme For Charlie", 13. "Wayfaring Stranger". 

Jak na Charliego Hadena przystało, nic, co znalazło się na tym doskonałym albumie, nie jest dziełem przypadku. Nagrania zapisane zostały na płycie również według pewnego klucza, układającego się w następujący wzór: nagranie z wokalem Shirley Horn, nagranie z wokalem Billa Hendersona, a następnie utwór instrumentalny. I tak w kółko, w przepięknym tanecznym wręcz układzie, aż do bliskiego sercu Hadena utworu numer 13, w którym to on sam chwyta za mikrofon, aby po raz pierwszy od 45-ciu lat znów zaśpiewać. 

Tu wspomnieć należy, że - jako dziecko, Charlie, wychowywany w rodzinie muzyków, śpiewał wraz z nią w lokalnej rozgłośni radiowej stanu Iowa, w którym się urodził. Wiele równie ciekawych informacji, mnóstwo niepowtarzalnych zdjęć oraz genezę każdego z utworów odnaleźć można w fantastycznie wydanej książeczce dołączonej do albumu, stanowiącej jego nieodłączną część.


Ciekawostkę stanowi również fakt, iż oboje wokaliści otrzymali od Hadena po trzy wybrane specjalnie dla nich utwory, czwarty natomiast mieli zaszczyt wybrać sobie według własnego uznania. I tak, dla Shirley, utworem wybranym był "The Folks Who Live On The Hill", natomiast sugestią Billa było przepiękne "Why Did I Choose You". Wśród ciekawostek instrumentalnych znajdziemy tutaj wspaniały prezent, jaki Charlie otrzymał od Jeri Southern - stanowi go napisana specjalnie dla niego kompozycja "Theme For Charlie". Na płycie pojawiają się - wśród znanych utworów - także dwie własne kompozycje Hadena: napisany przez niego dla ukochanej żony "Waltz For Ruth" oraz wspaniały "Easy On The Heart", obie śpiewane przez Hendersona.


I to by było na tyle, jeśli chodzi o zdroworozsądkowe spojrzenie na ten cudowny album. Dalej, tuż po umieszczeniu płyty w odtwarzaczu, włącza się wyobraźnia, która - karmiona strawą najwyższej próby - nieustannie rozwija swe skrzydła, rozkładając swoją obszerną, zwiewną, przeźroczystą szatę na codzienności odbiorcy i porywając go w światy oddychające wysoko ponad nią. Tu nie ma utworów lepszych i gorszych, nie istnieje absolutnie żaden podział - jest to - od pierwszych momentów muzyki, aż do ostatnich ruchów cząstek powietrza po jej ustaniu - prawdziwe misterium, pełne poezji i niezliczonych okruchów piękna, spadających na odbiorcę w milionach małych, kryształowych kropli orzeźwiającego deszczu cudownych emocji. 

Jesienny spokój, wyciszenie, zwolnienie kroku czy wreszcie zatrzymanie się w nieustającym biegu na oślep, donikąd, byle jak najprędzej... Charlie Haden, otwarty na wszechobecne piękno, sam zbierający je w niesłychanie wspaniałe bukiety nut i wręczający je nieustannie pragnącym je przyjąć i ... dać się porwać ich nieziemskiej mocy, nie zamierza pozwolić sobie na taki bieg. Zmusza i prowokuje - tak siebie, jak i odbiorców jego wspaniałej muzyki, do zatrzymania się i odnalezienia w tej jednej, konkretnej chwili; do spojrzenia w lustro swojej duszy i odnalezienia odpowiedzi na pytanie kim jestem i co robię na tym świecie. Piękne, leniwe dźwięki cudownej muzyki marzeń niesione są na przeźroczystych, delikatnych skrzydłach niezwykle subtelnej orkiestry smyczkowej pod batutą Adlera, co potęguje poczucie odbywania podróży w samym środku jesiennej, kolorowej baśni, w której tak łatwo napotkać mnóstwo tajemniczych postaci i stworzeń. Ciepły kontrabas otulający nas mięciutkim płaszczem pełnym najpiękniejszych snów roztacza niesłychane poczucie bezpieczeństwa, podczas gdy tenorowy saksofon Wattsa snuje niesamowite opowieści, prowadząc odbiorcę prosto do bram zaczarowanych ogrodów, które z ogromnym wdziękiem otwiera każdorazowo bajeczna orkiestra. Doskonale przemyślany schemat utworów sprawia, iż czujemy się prowadzeni za rękę bo niezgłębionej krainie własnych marzeń, by nie zagubić się w nich, nie dać się zwieść - w pełnym amoku i oczarowaniu nagłą inwazją piękna - cudownym drogom, prowadzącym niekiedy w jedną tylko stronę. Nie wpaść niechcący na ślepy tor, dopóki jeszcze sami nie będziemy na to gotowi...

Zarówno słowa jak i sama muzyka traktują o rzeczach wręcz najważniejszych, nakręcających co dzień nasz mechanizm, by bez problemu, bez najmniejszego momentu wahania, potrafił "tykać" aż do następnego dotyku Ręki Mistrza. Nawet obrazy zdobiące album zdają się nie mieć nic wspólnego z przypadkiem - stanowią klucz, pretekst do otwarcia się na nadchodzącą siłę, na wyzwolenie się z ciężaru cielesności i wniknięcia - niczym w kalejdoskop zdarzeń - w przygotowaną specjalnie dla nas scenerię, w której możliwe jest wszystko, a nasze marzenia stanowią jedynie punkt wyjścia do rodzącej się nierealnej rzeczywistości.

Bezsprzecznie jest to album dalece wykraczający poza moje możliwości "chłodnego" spojrzenia na jego merytoryczną zawartość; jest to świętość, do której nie wolno zbliżyć się celem podjęcia próby jakiejkolwiek analizy mając świadomość, iż każda najmniejsza próba rozłożenia go na czynniki pierwsze stanowiłaby okrutna wręcz profanację. Można jedynie w pokorze wielkiej, z oddaniem i wdzięcznością, że oto otrzymaliśmy zaproszenie do nieśmiertelnego świata najpiękniejszych marzeń, przysiąść cichutko, w skupieni ogromnym i ... dać się porwać. Mistrz, jakich mało!

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz