niedziela, 8 czerwca 2014

Jak ożywić dźwiękiem niemy film, czyli wspaniała przygoda z triemBedebede feat. Mandar Purandare



7 czerwca w ramach Dnia Jeżyc odbył się spektakl iście wyjątkowy... ale po kolei, bo zarówno wrażeń jak i powodów wyjątkowości jest naprawdę sporo. Zacznijmy może od miejsca, w jakim doszło do tego niezwykłego wydarzenia. Miejscem tym jest poznański Zakład mieszczący się przy ulicy Wawrzyniaka 39. Zakład to postindustrialna przestrzeń zaadaptowana do uprawiania różnego rodzaju sztuki oraz rozwijania własnych umiejętności i pasji, wyposażona w różnorodne sprzęty potrzebne kreatywnym ludziom, dla których stanowi miejsce spotkań i rozwoju swych umiejętności oraz poszerzania horyzontów.

Powodem, dla którego znaleźliśmy się w Zakładzie dnia 7 czerwca tego roku, była projekcja krótkometrażowego filmu niemego z 1923 roku, do którego Muzycy tria Bedebede wraz z hinduskim wykładowcą - Mandarem Purandarem tworzyli na żywo udźwiękowienie. Wyświetlanym filmem był "Au secours!" autorstwa Abla Gance: zabawna czarno - biała komedia z lat dwudziestych, opowiadająca o przygodach głównego bohatera podejmującego zakład, który dotyczy wytrzymania przez godzinę w zamku pełnym strachów (co za efekty specjalne! :)).

Podczas projekcji na scenie z boku ekranu znajdowali się Muzycy czynnie uczestniczący w wydarzeniu - oglądając akcję w pełnym skupieniu reagowali swoją Muzyką na żywo na jej rozwój sprawiając wrażenie, jak gdyby sami znajdowali się wewnątrz spektaklu. Pomijając już nawet niezwykle piękne walory artystyczne wspaniałej gry instrumentalistów, niesamowitym jest fakt, jak niezwykle sprawnie reagowali w czasie rzeczywistym na rozgrywające się w filmie scenki, przekazując za pomocą Muzyki nie tylko emocje i zmiany nastroju głównego bohatera, ale także tworząc wspaniały klimat, na którym czarno - biały niemy film mógł rozkwitnąć na nowo pełną paletą barw i dźwięków. Za oprawę muzyczną odpowiedzialny był zespół Bedebede, występujący w składzie: Piotr Mełech (klarnety), Malwina Paszek (lira korbowa, cytra) i Borys Słowikowski (perkusjonalia) oraz Mandare Purandare (harmonium, śpiew, cytra, melodyka, dzwonki).

Zespół spisał się naprawdę znakomicie, generowane dźwięki w niezwykle trafny sposób oddawały zmiany wyświetlanych obrazów, kiedy trzeba - budziły grozę, lub też skłaniały do głośnego śmiechu do łez. Wspaniałe widowisko, niezapomniane wydarzenie, po którym został jednak lekki niedosyt, jeśli chodzi o czas trwania (długość filmu to zaledwie 23 minuty) - ale, jak wiadomo, im większe wrażenie coś na nas zrobi, tym trudniej nam pogodzić się z jego końcem... Mam jednak nadzieję, że jeszcze nie raz przyjdzie mi usłyszeć tych naprawdę świetnych Muzyków potrafiących nadać nowe życie temu, co bez nich byłoby skazane na zapomnienie...

O tym wspaniałym wydarzeniu, dostarczającym tak wielu emocji oraz wrażeń estetycznych - nie tylko dźwiękowych w tym niecodziennym, nieznanym mi dotąd miejscu, dowiedziałam się podążając tropem "odkrytego" przeze mnie w ostatnich dniach wspaniałego Muzyka - klarnecisty charakteryzującego się nie tylko ogromnym doświadczeniem, umiejętnościami czy niesamowicie pięknym sposobem przelewania emocji na dźwięki klarnetu, ale też bogatą wyobraźnią, której nie waha się używać. Mowa oczywiście o Piotrze Mełechu, którego udało mi się zaprosić do wspólnego zdjęcia :). Kolejną okazją do usłyszenia klarnetów Piotra w Poznaniu będzie trzecia już odsłona cyklu Jeden Do Jeden w poznańskim Dragonie 22 czerwca, podczas której muzyczną podróż z Piotrem podejmie Olo Walicki.

Tym, którzy nie byli obecni na opisywanej projekcji filmu z dźwiękiem tworzonym w czasie rzeczywistym i w żaden sposób nie mogą tego odżałować (sama bym sobie nie wybaczyła, gdyby nie udało mi się tam dotrzeć!), polecam zamieszczony przez Bedebede film na youtube:

[youtube https://www.youtube.com/watch?v=vq79HL_Lmlk&w=425&h=350]

Marta Ratajczak


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz