poniedziałek, 30 czerwca 2014

Piotr Mełech/ Fred Lonberg - Holm: Coarse Day (Multikulti, 2011)




W 2011 roku nakładem poznańskiej wytwórni płytowej Multikulti ukazał się wspaniały album klarnecisty - improwizatora: Piotra Mełecha oraz związanego z awangardową chicagowską sceną jazzową wiolonczelisty: Freda Lonberg - Holma, noszący tytuł "Coarse Day". Album wypełniony jest ośmioma nagraniami zarejestrowanymi 16 listopada 2009 roku w poznańskim studio Alberta Hoffmanna, noszącymi tytuły: "cloudburst", "slit in slot", "blunt", "tangle of loops", "layer seven", "finger in the trigger", "mildrew gourments" oraz króciutkim, żartobliwym "how are you, Mr Loony?".

"Coarse Day" to dwuosobowa sztuka wymagająca szczególnej uwagi, którą jest w stanie wynagrodzić z nawiązką nawet najbardziej wytrawnym odbiorcom. Wędrująca poprzez rozmaite gatunki stylistyczne (a może raczej wymykająca się im wszystkim), nie szuka na siłę swojej własnej "szufladki", pewnie pnąc się w górę po silnym filarze doświadczenia, kunsztu oraz niezwykle bogatej i wrażliwej duszy artystycznej każdego z Muzyków.

Pomimo widniejącego na tyle wspaniale oddającej charakter płyty okładki podziału materiału muzycznego na poszczególne ścieżki opatrzone osobnymi tytułami, w moim odczuciu album ten stanowi niepodzielną całość, którą należy rozpatrywać i chłonąć bez bezczeszczenia go poprzez rozkładanie na czynniki pierwsze.

Nieziemska muzyka rozkwitająca w słuchaczu wręcz od środka tuż po uruchomieniu odtwarzacza stanowi splot silnie zarysowanej melodyki i liryzmu z pełnymi natchnienia, zawirowanymi, niczym nie skrępowanymi improwizacjami, uciekającymi niekiedy w bardzo odległe rejony. W muzycznych podróżach pośród odważnych, żywiołowych dyskusji silnie rozgrzanych, kipiących wręcz emocjami instrumentów, Muzycy zdecydowanie przedkładają poruszanie się w określonym, pożądanym przez nich, budowanym na żywo klimacie nad kształt i charakter poszczególnych kroków. Efektem jest prawdziwy skarb, nieosiągalny dla wielu wielkich osobowości muzycznych trzymających na wodzy swoją fantazję: hipnotyzujące, żywe instrumenty reagujące w czasie rzeczywistym na interakcje zachodzące pomiędzy muzykami, utrzymujące słuchacza na granicy jawy i snu. "Operujący" klarnetami Piotr Mełech nie po raz pierwszy urzeka i oczarowuje niezwykłym zastosowaniem instrumentów, nadając im całkiem nowego brzmienia wypływającego wprost z natchnionej duszy odważnego, uzdolnionego Artysty. Klarnety Mełecha dalekie są od "lamentu", "uskarżania się" czy żałosnego zawodzenia, prężąc się dumnie silnymi frazami pełnymi natchnienia i swoistego liryzmu. Podejmująca zaś dialog obudowana elektroniką wiolonczela Lonberg - Holma prezentuje piękny, rozległy wachlarz niesamowicie barwnych dźwięków z poszerzanej przez Muzyka na naszych oczach skali muzycznej. Pomimo rozbudowanych improwizacji każda kolejna fraza zdaje się być logiczną konsekwencją wypadkowej poprzednich, porażając głębią, szczerością i niesamowitą jakością. Panowie, całkowicie oddani tworzonemu na naszych oczach muzycznemu światu, stopniują napięcie od pierwszych chwil płyty, zawieszając poprzeczkę naprawdę wysoko, karmiąc odbiorcę uzdrawiającą, magiczną miksturą ekscytująco - schizofreniczno - hipnotyzującą.

To fantastyczne, wielowarstwowe dzieło wymagające pełnej koncentracji, zaufania i oddania, stawia słuchacza nagiego przed swoim własnym wewnętrznym światem, dając mu odwagę i narzędzia do poukładania go od podstaw. Niezwykła głębia, przestrzeń, szczerość w dzieleniu się mocą prawdziwych emocji wrażliwych Artystów daje potężną dawkę szczęścia i siły, podbudowując dziecinną, jakże pięknie naiwną wiarę w prawdziwe cuda, które - jak widać - powstają także dziś, tu i teraz. Wystarczy tylko uważnie rozglądać się dookoła, mając szeroko otwarte oczy i ... nie tracić z nich tak doskonałych, wszechstronnych Artystów, jakich doskonałym przykładem jest Piotr Mełech!

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz