niedziela, 6 lipca 2014

Free Culture Gdańsk - Vilnius, Live Concert (Miasto Gdańsk, 2012)






Projekt Free Culture Gdańsk - Vilnius 2012 jest wspólnym dziełem polskich i litewskich Muzyków, zarejestrowanym podczas koncertu finałowego Festiwalu Gdańsk w Wilnie, poprzedzonego tygodniowymi warsztatami. W projekcie udział wzięli: litewski zespół Trys Keturiose (śpiew), Weronika Grozdew - Kołacińska (śpiew) i Rafał Kołaciński (loopy, programowanie), Michał Jelonek (skrzypce), Tomasz Ziętek (trąbka, klawisze, instrumenty perkusyjne) oraz... tak! Olo Walicki (kontrabas, gitara basowa, śpiew, instrumenty perkusyjne). Powstały efekt polsko - litewskiego porozumienia można by śmiało określić mianem ścisłej symbiozy najwyższej próby. Dużo by pisać o samym Festiwalu, jego historii czy przesłaniu, uważam jednak, iż w dobie bezproblemowego dostępu do wszelkich informacji, mogę w tym miejscu odesłać bardziej dociekliwych Czytelników choćby na stronę internetową Miasta Gdańsk, sama skupiając się raczej na powstałym przy tej okazji materiale muzycznym. W ramach przybliżenia kształtu powstałego albumu, z niezbędnych faktów dotyczących płyty wymienić jeszcze pragnę utwory na nim zapisane. Są to, kolejno: "Kas Tar Taka" (Tomasz Ziętek), "Piosenka" (Weronika Grozdew - Kołacińska, Rafał Kołaciński oraz Michał Jelonek, Olo Walicki, Tomasz Ziętek), "Buva duda Vilniuj" (Krys Keturiose, Michał Jelonek, Olo Walicki), "Mierzyciele" (Tomasz Ziętek, Trys Keturiose, Olo Walicki), "Kołysanka" (Weronika Grozdew - Kołacińska, Michał Jelonek, Olo Walicki), "Pizzicato - asceticism" (Michał Jelonek), "Harmattan" (Michał Jelonek), "Leć głosie" (Weronika Grozdew - Kołacińska, Trys Keturiose),  "dūno, dūno upė" (Olo Walicki), "Cosmic tune" (Weronika Grozdew - Kołacińska, Michał Jelonek) oraz "Machine hat" (Michał Jelonek).

Jeśli by wierzyć w historię o Wieży Babel i poplątaniu ludziom języków tak, by nie mogli nic razem stworzyć, należałoby zastanowić się nad zasadnością takiego czynu. Powstały album bowiem pokazuje, że języki, w jakich mówią ludzie o podobnych celach, marzeniach i wrażliwości, nie znaczą nic w obliczu najbardziej uniwersalnego języka znanego każdemu, kto potrafi zatracić się w swojej pasji uwolnionej z otwartej duszy, odważnie ubranej w różnobarwne emocje. Po taki właśnie język sięgnęli bohaterowie niniejszego albumu, łącząc w magiczny sposób etniczną, mantryczną muzykę litewskiego zespołu Trys Keturiose z polską muzyką współczesną, równie jednak silnie nacechowaną emocjami.

Hipnotyzujący charakter płyty objawia się już w pierwszych sekundach pierwszego utworu, który wiruje mnóstwem dźwięków wokół głowy, osadzając ciało odbiorcy, sparaliżowane nagłą dawką pełnych emocji dźwięków, twardo przy ziemi i wwiercając się bez ostrzeżenia w jego umysł. Elektroniczny, zapętlony utwór o niepozornym tytule "Piosenka" potęguje uczucie tak wielkiego zagubienia w pięknych dźwiękach, że aż wyzwalającego niesłychane pokłady nadludzkiego szczęścia, niczym pewnego rodzaju przyjemność ukryta niekiedy w przeszywająco silnym bólu. Choć mnóstwo Muzyków uczestniczyło w opisywanym projekcie i - zaznaczam - mam pełną świadomość ogromnego wkładu każdego z nich, w tym miejscu chciałoby się napisać: Takie rzeczy - tylko z Olem! Niejednokrotnie bowiem zwracałam uwagę na to, jak silnie oddziałuje na mnie muzyka pisana przez tego niezwykłego kompozytora, który potrafi za pomocą magicznej mikstury odpowiednich dźwięków dotkniętych jego artystyczną dłonią wydobyć z ludzi emocje, których istnienia sobie nie uświadamialiśmy nigdy wcześniej. Wydobyć, zaakceptować, pokochać i dzięki temu odkryć kolejne barwy życia, dotychczas znajdujące się poza naszymi zdolnościami postrzegania. W takim stanie niebywałej czystości, oddzielenia od fizycznego ciała tak, by kształtować ducha nie zważając na żadne granice czy normy, trwamy poprzez kolejne utwory, z których na szczególną uwagę zasługuje jak dla mnie totalnie elektryzujący "Buva duda Vilniuj" czy mieniący się niepokojąco silnie odurzający dźwiękami "Mierzyciele". Tak po prawdzie, to każdym z kolejnych utworów można zachwycać się osobno, w każdym znajdując tą cząstkę "boskości" tak trudną do osiągnięcia dla zwykłego śmiertelnika. W nie takiej znowu łagodnej i kojącej, lecz za to niesłychanie cudnej "Kołysance" poraża piękno ciepłego, opływającego pięknymi emocjami wprost z serca kontrabasu, dotykającego grubymi strunami naszego wątłego świata emocjonalnego, poruszając nim do głębi. Wzburzając, zmuszając do działania i uzdrawiając duszę obrastającą kurzem codzienności. Ostry, wyraźny w przekazie "Pizzicato - asceticism" Michała Jelonka nasuwa mi z kolei luźne skojarzenia z pełnymi otwartości, szczerymi do bólu utworami z płyty Ola Walickiego "Ewa - film music". Swojego rodzaju ukojenie, niewolne jednak od transowego klimatu przynosi utwór "Leć głosie", po którym następuje oszałamiająca, otaczająca nas z każdej strony, hipnotyzująca kompozycja Ola zatytułowana "dūno, dūno upė". Tu następuje akt całkowitego wyzwolenia, wyzbycie się ciążących nam emocji i doświadczeń oraz oczyszczenie i swoiste odrodzenie w nieskażonym kształcie, pozwalającym na ciągłe wzlatywanie ku górze celem nieustającego samodoskonalenia. TO właśnie jest cel naszej muzycznej podróży, w którą wyruszyliśmy z ogromnym szacunkiem i zaufaniem oddając się w ręce zjednoczonych pragnieniem duszy oraz zamysłem artystycznym Muzyków. Do końca płyty prowadzi nas jeszcze prawdziwie kosmiczny, nacechowany fascynującą elektroniką "Cosmic tune" oraz rozhulany, pełen energii i mocy "Machine hat".

Magia, jedność i wspólnota dusz - tak by pokrótce można opisać stan ducha po zanurzeniu się w tym wspaniałym projekcie, pozwalającym na odzyskanie dziecięcej radości, ufności oraz wiary we wszechobecne Dobro, które zawsze zwycięża. Wiary w to, że warto walczyć.

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz